sobota, 29 stycznia 2011

Dzis caly dzien...

... jesteśmy same - tylko my i Borys (dzieciowy tato zalicza egzaminy na uczelni). A Borys cały dzień jest wyjątkowo nieabsorbujący, dużo śpi, mało płacze, sporo mówi i się uśmiecha za każdym razem, kiedy na niego spojrzymy :)
Dziś dla odmiany od razu po wygrzebaniu się z pościeli i pochłonięciu śniadania, zagoniłam Lenina do słania łóżka (zawsze wrzuca poduszki do skrzyni, pomaga zasunąć, a później skacze z łóżka, to taka nasza codzienna tradycja), szybkiego ubrania się i zabrałam dzieciaki na spacer po osiedlu. Przymusowy trochę spacer, połączony z zakupami i odstaniem w ogonku do punktu ksero. Mój Kindle jest odmeldowany w Gdańsku, nie orientuję się, czy UPS dostarcza przesyłki w weekend, więc na wszelki wypadek przygotowałam paczkę reklamacyjną dziś. Roman wydrukował w pracy to, co powinno być do paczki dołączone, ale się okazało, że naklejkę adresową machnął 2x większą niż powinna być. U nas drukarki ciągle niet (no prawdę mówiąc gdyby była, to by się głównie kurzyła i zabierała miejsce), u rodziców w mieszkaniu rozwałka, bo tato wymienia meble, więc zostało pójść na ksero i wydruk po prostu skopiować w pomniejszeniu. Wszystko już gotowe i czeka tylko na przybycie kuriera :)

BTW tyyyyyyyyle rzeczy można zrobić, kiedy ma się więcej niż zwykle czasu.
A ja akurat mam :)
A mam dlatego, że nie szlajam się po chustach.
Nadrobiłam troszeczkę zaległości, chociaż nadal nie mam się czym pochwalić zdjęciowo - ale może już jutro? Trudno powiedzieć, Roman jest na uczelni, wraca późno, więc wszystko zależne od humoru dzieci.

A właśnie - dzieci :)
Krabiszcze znacznie mi urosło od czasu pomiarów w przychodni. Jeszcze miesiąc temu miałam dla niego stanowczo za dużo ubrań, a teraz nagle okazało się, że jest ich za mało - wszystko już prawie za małe. Prawdziwy z niego prosiaczek :D Ale prawie zawsze uśmiechnięty






A Lena ma ciągoty opiekuńczo-sadystyczne, zawsze musi być gdzieś blisko brata






Te moje dzieci rosną tak szybko, że aż trudno mi w to uwierzyć
Czasem patrzę na Borysa i przypominam sobie, jaka była Lena w jego wieku, co umiała, jak się uśmiechała, jak na mnie patrzała... Niektóre rzeczy zacierają mi się w pamięci :(
Koleżanka z chustowego forum rzuciła fajny pomysł - pisanie maili/bloga dla dzieci - żeby o wszystkim pamiętać i żeby kiedyś im to wszystko dać. Nawet jeśli dzieciaki się takimi pamiątkami nie zainteresują, to dla mnie w przyszłości taki pamiętnik będzie cudną sprawą, prawda? Założyłam blogi dla Lenina i Kraba. I tylko żałuję, że na taki pomysł nie wpadłam 2,5 roku temu...

1 komentarze:

Matka-Kamicielka pisze...

Ja to jednak bym wolala, zebys sie po chustach szlajała, niz w ogonku do ksera stala ;)