środa, 5 stycznia 2011

Wszystko w zyciu mija...

... nawet najdłuższa żmija
Podobno
Tak przynajmniej twierdzi moja babcia

Czy więc kiedykolwiek minie ten mój stan "chce mi się ale mi się nie chce"?
Mam już serdecznie dość tego, że wciąż i w kółko miewam zaległości z robotą - którą nota bene przecież lubię - i to prawie wyłącznie z mojej winy. Bo zawsze coś innego wypada w międzyczasie, jakimś dziwnym nadprzyrodzonym trafem...
Do tego dzieci zrobiły się wyjątkowo absorbujące - Borys raz bardzo naręczny, raz głównie podłogowy, za to Lena po kilkadziesiąt razy dziennie wystawia na próbę moją umiejętność panowania nad sobą. Codziennie sobie powtarzam: to minie, to minie, to minie, ona ma 2,5 roku i dzieci w tym wieku tak mają, to minie. Ale KIEDY?!




A na tapecie robótkowej mam (nadal) zimową czapkę do kolan - przedmiot transakcji wiązanej z jedną bardzo fajną dziewczyną. Wstyd mi, że do tej pory nie skończyłam. I ciągle jest jakieś wytłumaczenie: najpierw nie dogadałyśmy się kolorystycznie, później czekałam na dostawę odpowiedniej włóczki w pasmanterii (miała być "niedługo") - oczekiwana włoczka nie dojechała, więc zamówiłam przez Internet - czyli znów czekanie. A teraz, kiedy już wszystko mam, nie mogę się zdecydować, który z posiadanych przeze mnie norweskich schematów wrabiać. I tak dzień za dniem czas przecieka między palcami, a czapka leży i kwiczy. A co ja robię? Siedzę i rozgryzam działanie blogów...




Ach i jeszcze największe zaskoczenie w tym (młodym jeszcze ;)) roku - odkryłam, że znienawidzona w dzieciństwie Hanna Banaszak JEDNAK jest genialna. Kwestia wieku odbiorcy pewnie :) Ten kawałek chodzę i śpiewam sobie i dzieciom od samego rana:




Prawda, że cudna?

1 komentarze:

Amparo pisze...

Uwielbiam "W moim magicznym domu" :)